Glosariusz - miecz obosieczny
B icon

Glosariusz - miecz obosieczny

Oceń:
/ Aktualna ocena: 5

Glosariusz to potężne narzędzie, które jest niezbędne w pracy każdego tłumacza. Dotyczy to zarówno stałej i intensywnej współpracy z jednym klientem, który na przestrzeni lat zleca przekład materiałów nafaszerowanych fachowym słownictwem branżowym, jak również dużych projektów przy których pracuje zespół tłumaczy.

Podstawową funkcją glosariusza jest zapewnienie spójności terminologicznej na przestrzeni jednego bądź wielu dokumentów - w zależności od założeń i uzgodnień z klientem. Glosariusz jest zwykłą bazą danych, która zawiera takie dane jak: pojęcie źródłowe, tłumaczenia, przykłady zastosowania, komentarz, obrazek, link do materiałów uzupełniających. Można w nim ująć również odpowiedniki w języku docelowym, których stosowanie jest wykluczone.

Glosariusze powstają albo na przestrzeni czasu w ramach długofalowej współpracy biura tłumaczeń z danym klientem albo w ramach dużych projektów w procesie ekstrakcji terminologii z materiałów źródłowych. W procesie tworzenia baz terminologicznych w wielu przypadkach uczestniczy klient, a jego rola jest bardzo istotna.

Kiedy glosariusz może zaszkodzić?

Niestety zdarzają się sytuacje, w których glosariusz nie jest ani trochę pomocny, a w szczególnych przypadkach wręcz kłopotliwy. Na pozór ciężko to sobie wyobrazić, dlatego opiszę to korzystając z dwóch przypadków z praktyki. Od razu zaznaczam, że opisane poniżej zajścia nie są ewenementem i zdarzają się dość często.

Na rzecz globalnego koncernu z branży FMCG realizowaliśmy tłumaczenie obszernej dokumentacji SAP. Jako pomoce tłumaczeniowe otrzymaliśmy pamięć tłumaczeniową utworzoną z przekładu interfejsu oprogramowania klienta. Za "przekład" odpowiedzialna była duża firma lokalizacyjna oferująca krótki termin realizacji, dzięki zastosowaniu tłumaczeń maszynowych. W ramach tego przekładu powstał też glosariusz, który był efektem automatycznej ekstrakcji terminologii w połączeniu ze wspomnianym wcześniej tłumaczeniem maszynowym. Co więcej, tłumaczenie materiałów szkoleniowych SAP rozpoczęło się dokładnie w tym samym momencie, co prace nad testowaniem i sprawdzaniem lokalizacji oprogramowania mające na celu między innymi wyeliminowanie błędów tłumaczeniowych.

Tłumacze pracujący nad przekładem dokumentacji szkoleniowej nie mieli kontaktu z zespołem kierowanym przez klienta, który testował oprogramowanie. W efekcie końcowym słownictwo zastosowane w materiałach szkoleniowych odbiegało od nazewnictwa zastosowanego w ramach interfejsu użytkownika (nazwy przycisków, funkcji, nagłówków, komunikatów, ostrzeżeń itd.). Na ujednolicenie materiału o objętości 10 milionów słów źródłowych zleceniodawca nie przewidział funduszy.

Wnioski, jakie płyną z tego przykładu, to między innymi: - najważniejsze jest prawidłowe planowanie całego przebiegu prac tłumaczeniowych - im mniej zaangażowanych w procesy tłumaczeniowe podmiotów, tym lepiej - glosariusz zawsze musi zostać sprawdzony i zatwierdzony przez klienta - tłumaczenia maszynowe są dobre dla maszyn, nie dla ludzi

Jakich praktyk należy unikać

Kolejnym przykładem nieprawidłowego podejścia jest przekazywanie glosariusza agencji tłumaczeniowej bez wcześniejszego skontrolowania jego jakości. Pewnego razu mieliśmy okazję lokalizować stronę internetową dużej międzynarodowej korporacji, która (w ramach oszczędności - przyp. autora) zleca prace tłumaczeniowe na różne języki dużej agencji tłumaczeniowej zlokalizowanej we wschodniej części Europy. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby te okoliczności nie miały negatywnego wpływu na jakość.

Klient dostarczył nam glosariusz zawierający niespełna 1000 pozycji oraz pamięć tłumaczeniową powstałą z przekładu specyfikacji technicznych. Ta druga miała być pomocna w przypadku ewentualnych problemów z terminologią branżową.

Glosariusz był przygotowany profesjonalnie - zawierał definicje, przykłady zastosowania i objaśnienia. Niestety polskie odpowiedniki nie miały nic wspólnego z nazewnictwem, które spółka córka koncernu działająca na terenie Polski od przeszło 25 lat stosuje w kontakcie z klientami - w korespondencji handlowej, treściach ofert itp.

Po dokładnej analizie okazało się, że ponad połowa całkowitej objętości materiałów opublikowanych na stronie www wymaga poprawy w zakresie nazw produktów, podzespołów, części zamiennych czy fachowych pojęć technicznych i procesowych. Koszt opracowania tych zmian został wyceniony na kilkanaście tysięcy złotych netto. Należy przy tym zaznaczyć, że sprawne przeprowadzenie tego typu operacji możliwe jest tylko i wyłącznie dzięki zaawansowanym narzędziom tłumaczeniowym, takim jak Memsource.

Glosariusz, tak jak każde narzędzie tłumacza, ma swoje wady i zalety. Jest pomocą, ale trzeba mieć oczy otwarte i być uważnym. W końcu to człowiek jest odpowiedzialny za tłumaczenie, a nie program czy baza danych. I nie wolno zapominać o tym, że klient też odgrywa swoją rolę w każdym przedsięwzięciu tłumaczeniowym. A klient, który nie słucha rad osób zawodowo zajmujących się tłumaczeniami, działa na swoją niekorzyść. Liczymy na to, że nasi klienci nie będą popełniali tych samych błędów. Wbrew pozorom współpraca lepiej się układa ze świadomymi zleceniodawcami.

Potrzebujesz pomocy w zakresie ekstrakcji terminologii bądź tworzenia profesjonalnego glosariusza? Napisz do mnie.

Skontaktuj się
z nami

Napisz do nas

Wyślij do nas zapytanie ofertowe - z chęcią doradzimy oraz przedstawimy konkretne rozwiązania dostosowane do określonych potrzeb.

Zamknij

Napisz do nas

Nie wybrano pliku
* wymagane
Zaznacz, aby kontynuować